Biegałam... zmęczona i spocona wchodzę do kuchni po szklankę wody z lodem - szybki rzut okiem na stół sprawia że w mojej głowie kotłuje się od przekleństw... jest grubo po 21 - a na stole spokojnie stoją sobie 2 ogromne kosze z grzybami... siostra w żaden sposób nie pofatygowała się żeby je obrać - no bo i po co...
więc zabieram się za grzyby... i słyszę dźwięk mojego tel. biegnąc po schodach ażeby zdarzyć odebrać zastanawiam się któż to może być o tej porze... spoglądam zdziwiona - On...
"co robisz ? " "grzybki sobie obieram ;) "
i słyszę że jest z kolegami, że maja ochotę na imprezę, że może pojadę z Nimi, że bardzo by chciał, że do Rzeszowa, że ja mam prowadzić Jego samochód... o której pytam jeszcze spokojnie - no że w sumie to teraz - słyszę odpowiedź... zupełnie spontanicznie się zgadzam - za 15 minut mogę wyjechać z domu - rozłączam się i biegnąc pod prysznic wpadam w panikę...
Czy któraś z Was próbowała być gotowa do wyjścia na imprezę w 15 minut? :)
W głowie moje myśli galopują szybciej niż stado wystraszonych koni... w co ja się ubiorę, nie mam czasu nawet na jakiś sensowny makijaż no i włosy - co ja zrobię z włosami - coraz bardziej zdenerwowana - mam przed oczami te wszystkie dziewczyny zrobione od A do Z - z makijażem jak od kosmetyczki i włosami jak od fryzjera w ciuchach jak z dobrego żurnala... panika - będziesz wyglądać jak szara myszka - i tylko wkurzam się na siebie - to w zasadzie nasza pierwsza wspólna impreza razem - na dodatek z Jego kolegami - będę się czuć okropnie - już oczami wyobraźni widzę jak On wodzi oczami po tych wszystkich fajnych dziewczynach i jak bardzo niekorzystnie będę wyglądać ja głupia, głupia, głupia... panika...
i nagle w mojej głowie jedno wielkie STOP - uspokój się - przecież lubi cię za twoja osobowość, za to jaka jestem - podobasz mu się cała - a nie to co masz na sobie - spokojnie...
dwa głębokie wdechy - wkładaj na tyłek obcisłe dżinsy w których fajnie wyglądasz i dobrze się czujesz-do tego moje ulubione czerwone szpiki - ok "dól" jest ok:) teraz góra... zwykła czerwona koszulka - typu bokserka - wkładam do spodni- zakładam pasek - wpinam czerwone kolczyki...
podkreślam szybko oczy, odrobina różu na policzki - przyglądam się sobie w lustrze - ogólnie ok - ale tak jakoś bez wyrazu... usta- czerwone usta - pojawia się myśl jak błysk w żarówce... i jeszcze ten malinowy żakiet.. i zadowolona z siebie wybiegam z domu - gotowa w 15 minut... i trochę się denerwuję tymi Jego kolegami ta imprezą...
jestem na miejscu - widzę że idą w moją stronę - jedno spojrzenie w Jego oczy i znikają wszystkie obawy...
Nie jestem jakimś super kierowcą,- w miarę sprawnie poruszam się moim samochodzikiem po moim mieście... a tu nagle wsiadam do Jego samochodu i mam jechać do zupełnie innego miasta- gdzie nigdy nie była... i kiedy On jest obok mogę robić takie rzeczy...
Czy któraś z Was próbowała prowadzić samochód z trzema facetami w środku - każdy ma inny pomysł na to jak powinnam to robić i którą drogą powinnam jechać, kiedy przyśpieszyć i kiedy zwolnić... i ja zosia samosia... sprzeczka gotowa :) i widzę że coś go ugryzło - doceniam że się nie złości- ale widzę że zamilkł...
O nie... więc się zatrzymuje - "musimy pogadać " w samochodzie cisza jak makiem zasiał - koledzy struchleli..
Wysiadam wyrzucam z siebie słowa jak z karabinu maszynowego - że mi nie pomaga, że wie że się denerwuję, że przestał się odzywać, że jak źle prowadzę to niech mi powie, że we mnie nie wierzy, że ma mi nie zabierać kierownicy... a On bierze moją twarz w swoje dłonie i zamyka mi buzie pocałunkiem - "mała" - i tłumaczy jak dziewczynce - że wie że się denerwuję, że próbuje mi pomóc- ale że go nie słucham i że chce wszystko sama - że dobrze prowadzę, że mi ufa- tyko że mam słuchać tego co On do mnie mówi a nie wszystkich naraz... i całuje jeszcze raz - no dobrze - odpowiadam :)
i myślę sobie ze Go uwielbiam - pasuje do mnie - uzupełnia mnie - kogoś takiego potrzebowałam- kogoś kto potrafi mnie tak uspokoić... to dla mnie nowość...
przy Nim wszystko jest proste... wchodzimy na parkiet - tańczę pierwszy raz od bardzo dawna - czuję się absolutnie szczęśliwa - a Jego obecność sprawia że w moim brzuchu stado motyli rozgościło się na dobre... Obserwuje Go jak tańczy i myślę sobie " boże jak On mi się podoba "...
i cały świat nie istnieje - jest On tylko dla mnie i ja tylko dla Niego... wypełnia mnie radość i poczucie wyjątkowości Jego dla mnie i mojej dla Niego.
sobota, 19 lipca 2014
wtorek, 15 lipca 2014
plan na szczęście
I cały dzień dziś słyszę w mojej głowie słowa wypowiedziane do mnie z taką siłą i złością, jakiś rok temu ... "odkąd poznałaś tego faceta, mózg ci wyparował " i dziś myślę że coś w tym jest - a nawet jestem o tym przekonana... - więc mózg mi wyparował i nie myślę...
Stałam się nieporadna, dziecinna, kapryśna - i okropnie narzekająca na siebie - "na siebie" słyszysz to ?
ciągle narzekam na swoje zachowanie - ja przeciwniczka narzekania, marudzenia - teraz nagle tylko na siebie narzekam... narzekam na wszystko co się da, na mój charakter , na mój wygląd, na moje życie - na wszystko... - i genialna jestem w tym narzekaniu... :D
Z rozmachem i determinacją wyrywając chwasty z mojego ogródka oraz zeschłe liście cały czas do Niego gadam w myślach - i to z takim zaangażowaniem... - co najmniej jakby mnie słyszał - brakuje jeszcze mojej jakże wylewnej gestykulacji rąk i sąsiedzi uznają mnie za wariatkę...
bo mało tego że codziennie rano, w kapciach i dresach biegam do moich kwiatków - zobaczyć który pąk się otworzył, który pachnie, z czułością dotykam płatków i liści - więc sąsiedzi na pewno mają mnie za wariatkę - tylko że jakoś szczególnie mnie to nie interesuje...
A plan na popołudnie mam cudowny... :)
"Ty ciągle masz jakiś plan " - właśnie tak - ja ciągle mam jakiś plan...
oooo a dziś mam plan na szczęście !!
sama
Stałam się nieporadna, dziecinna, kapryśna - i okropnie narzekająca na siebie - "na siebie" słyszysz to ?
ciągle narzekam na swoje zachowanie - ja przeciwniczka narzekania, marudzenia - teraz nagle tylko na siebie narzekam... narzekam na wszystko co się da, na mój charakter , na mój wygląd, na moje życie - na wszystko... - i genialna jestem w tym narzekaniu... :D
Z rozmachem i determinacją wyrywając chwasty z mojego ogródka oraz zeschłe liście cały czas do Niego gadam w myślach - i to z takim zaangażowaniem... - co najmniej jakby mnie słyszał - brakuje jeszcze mojej jakże wylewnej gestykulacji rąk i sąsiedzi uznają mnie za wariatkę...
bo mało tego że codziennie rano, w kapciach i dresach biegam do moich kwiatków - zobaczyć który pąk się otworzył, który pachnie, z czułością dotykam płatków i liści - więc sąsiedzi na pewno mają mnie za wariatkę - tylko że jakoś szczególnie mnie to nie interesuje...
A plan na popołudnie mam cudowny... :)
"Ty ciągle masz jakiś plan " - właśnie tak - ja ciągle mam jakiś plan...
oooo a dziś mam plan na szczęście !!
sama
środa, 9 lipca 2014
poniedziałek, 7 lipca 2014
już wiem
na ławce w parku - oświetlonej pomarańczowym światłem latarni...
bezradność - tak silna że zabiera oddech,
złość - która zasłania wszystko,
strach - który paraliżuje słowa,
szloch - którego nie umiałam powstrzymać,
wstyd za łzy które płyną same, jedna za drugą...
i On - naprzeciwko mnie... był, uspokoił, tłumaczył, znosił kolejne moje oskarżenia,
Jego obecność przy mnie tamtego wieczoru bardzo dużo dla mnie znaczy, uczy mnie pokory i bezpieczeństwa, pokazuje że potrafi mnie zrozumieć, że potrafi mnie taką znieść i opanować - to dla mnie bardzo dużo. Już wiem że mogę przy Nim być słaba i bezbronna...
bezradność - tak silna że zabiera oddech,
złość - która zasłania wszystko,
strach - który paraliżuje słowa,
szloch - którego nie umiałam powstrzymać,
wstyd za łzy które płyną same, jedna za drugą...
i On - naprzeciwko mnie... był, uspokoił, tłumaczył, znosił kolejne moje oskarżenia,
Jego obecność przy mnie tamtego wieczoru bardzo dużo dla mnie znaczy, uczy mnie pokory i bezpieczeństwa, pokazuje że potrafi mnie zrozumieć, że potrafi mnie taką znieść i opanować - to dla mnie bardzo dużo. Już wiem że mogę przy Nim być słaba i bezbronna...
piątek, 4 lipca 2014
marzenie
"Możesz być wcześniej - jeśli chcesz..." suszę moje długie włosy - najszybciej jak się da, robię lekki makijaż i już mnie nie ma - "mamo wrócę wieczorem" krzyczę ze schodów - i pędzę samochodem na kolejne spotkanie z Nim.
Od jakiegoś czasu - jazda samochodem sprawia mi frajdę z głośną muzyką - to przyjemność...
Po kilku dniowych ulewach - świeci piękne słońce - proponuje pojechać w nasze miejsce - punkt widokowy z ławeczką na szczycie... i tak robimy.
I spędzamy tam 3 godziny...
Kładę się na ławce i wpatruję w zupełnie bajecznie niebieskie niebo... - kiedy On od czasu do czasu pochyla się nade mną - zasłaniając mi ten widok - myślę sobie że tak może już zostać - może zasłaniać mi niebo...
Wygłupiamy się tańcząc w rytm muzyki, śmiejąc się, przekomarzając się na wzajem...
Wtuleni oglądamy zachód słońca które niknie za horyzontem lasu, jest mi dobrze i bezpiecznie...
Siedząc na przeciwko siebie - rozmawiamy o rzeczach dla nas ważnych, o tym co boli, o tym co złości i o tym jak byśmy chcieli żeby było.
Mam dla Niego urodzinowy prezent, koszule, w której moim zdaniem będzie wyglądał bosko :)
Kiedy mu ją daje i kiedy dziękuje mi - całując mnie mocno i czule - kręci mi się w głowie, a tysiące motyli tańczy w moim brzuchu... Nikt nigdy nie całował mnie w ten sposób.
Jeszcze przez godzinę siedzimy w samochodzie - jedząc czipsy pijąc piwo i rozmawiając - jak dobrzy kumple... choć nie - kumple nie czują takiego pożądania, nie patrzą tak na siebie i nie całują się tak intensywnie :)
"chciałabyś ze mną być - bo przecież nigdy Cię o to wprost nie zapytałem "
czy bym chciała... - marze o tym...
Od jakiegoś czasu - jazda samochodem sprawia mi frajdę z głośną muzyką - to przyjemność...
Po kilku dniowych ulewach - świeci piękne słońce - proponuje pojechać w nasze miejsce - punkt widokowy z ławeczką na szczycie... i tak robimy.
I spędzamy tam 3 godziny...
Kładę się na ławce i wpatruję w zupełnie bajecznie niebieskie niebo... - kiedy On od czasu do czasu pochyla się nade mną - zasłaniając mi ten widok - myślę sobie że tak może już zostać - może zasłaniać mi niebo...
Wygłupiamy się tańcząc w rytm muzyki, śmiejąc się, przekomarzając się na wzajem...
Wtuleni oglądamy zachód słońca które niknie za horyzontem lasu, jest mi dobrze i bezpiecznie...
Siedząc na przeciwko siebie - rozmawiamy o rzeczach dla nas ważnych, o tym co boli, o tym co złości i o tym jak byśmy chcieli żeby było.
Mam dla Niego urodzinowy prezent, koszule, w której moim zdaniem będzie wyglądał bosko :)
Kiedy mu ją daje i kiedy dziękuje mi - całując mnie mocno i czule - kręci mi się w głowie, a tysiące motyli tańczy w moim brzuchu... Nikt nigdy nie całował mnie w ten sposób.
Jeszcze przez godzinę siedzimy w samochodzie - jedząc czipsy pijąc piwo i rozmawiając - jak dobrzy kumple... choć nie - kumple nie czują takiego pożądania, nie patrzą tak na siebie i nie całują się tak intensywnie :)
"chciałabyś ze mną być - bo przecież nigdy Cię o to wprost nie zapytałem "
czy bym chciała... - marze o tym...
Subskrybuj:
Posty (Atom)