sobota, 19 lipca 2014

Biegałam... zmęczona i spocona wchodzę do kuchni po szklankę wody z lodem - szybki rzut okiem na stół sprawia że w mojej głowie kotłuje się od przekleństw... jest grubo po 21 - a na stole spokojnie stoją sobie 2 ogromne kosze z grzybami... siostra w żaden sposób nie pofatygowała się żeby je obrać - no bo i po co...
więc zabieram się za grzyby... i słyszę dźwięk mojego tel. biegnąc po schodach ażeby zdarzyć odebrać zastanawiam się któż to może być o tej porze... spoglądam zdziwiona - On...

"co robisz ? " "grzybki sobie obieram ;) "
i słyszę że jest z kolegami, że maja ochotę na imprezę, że może pojadę z Nimi, że bardzo by chciał, że do Rzeszowa, że ja mam prowadzić Jego samochód...  o której pytam jeszcze spokojnie - no że w sumie to teraz -  słyszę odpowiedź...  zupełnie spontanicznie się zgadzam - za 15 minut mogę wyjechać z domu - rozłączam się i biegnąc pod prysznic wpadam w panikę...

Czy któraś z Was próbowała być gotowa do wyjścia na imprezę w 15 minut? :)
W głowie moje myśli galopują szybciej niż stado wystraszonych koni... w co ja się ubiorę, nie mam czasu nawet na jakiś sensowny makijaż  no i włosy - co ja zrobię z włosami  - coraz bardziej zdenerwowana - mam przed oczami te wszystkie dziewczyny zrobione od A do Z - z makijażem jak od kosmetyczki i włosami jak od fryzjera w ciuchach jak z dobrego żurnala... panika - będziesz wyglądać jak szara myszka - i tylko wkurzam się na siebie - to w zasadzie nasza pierwsza wspólna impreza razem - na dodatek z Jego kolegami - będę się czuć okropnie - już oczami wyobraźni widzę jak On wodzi oczami po tych wszystkich fajnych dziewczynach i jak bardzo niekorzystnie będę wyglądać ja  głupia, głupia, głupia...  panika...

i nagle w mojej głowie jedno wielkie STOP - uspokój się - przecież lubi cię za twoja osobowość, za to jaka jestem - podobasz mu się cała - a nie to co masz na sobie - spokojnie...
dwa głębokie wdechy - wkładaj na tyłek obcisłe dżinsy w których fajnie wyglądasz i dobrze się czujesz-do tego moje ulubione czerwone szpiki - ok "dól" jest ok:) teraz góra... zwykła czerwona koszulka - typu bokserka - wkładam do spodni- zakładam pasek - wpinam czerwone kolczyki...
podkreślam szybko oczy, odrobina różu na policzki - przyglądam się sobie w lustrze - ogólnie ok - ale  tak jakoś bez wyrazu... usta- czerwone usta - pojawia się myśl jak błysk w żarówce... i jeszcze ten malinowy żakiet.. i zadowolona z siebie wybiegam z domu - gotowa w 15 minut... i trochę się denerwuję tymi Jego kolegami ta imprezą...

jestem na miejscu - widzę że idą w moją stronę - jedno spojrzenie w Jego oczy i znikają wszystkie obawy...

Nie jestem jakimś super kierowcą,- w miarę sprawnie poruszam się moim samochodzikiem po moim mieście... a tu nagle wsiadam do Jego samochodu i mam jechać do zupełnie innego miasta- gdzie nigdy nie była... i kiedy On jest obok mogę robić takie rzeczy...

Czy któraś z Was próbowała prowadzić samochód z trzema facetami w środku - każdy ma inny pomysł na to jak powinnam to robić i którą drogą powinnam jechać, kiedy przyśpieszyć i kiedy zwolnić... i ja zosia samosia... sprzeczka gotowa :) i widzę że coś go ugryzło - doceniam że się nie złości- ale widzę że zamilkł...
O nie... więc się zatrzymuje - "musimy pogadać "  w samochodzie cisza jak makiem zasiał - koledzy struchleli..
Wysiadam wyrzucam z siebie słowa jak z karabinu maszynowego - że mi nie pomaga, że wie że się denerwuję, że przestał się odzywać, że jak źle prowadzę to niech mi powie, że we mnie nie wierzy, że ma mi nie zabierać kierownicy... a On bierze moją twarz w swoje dłonie i zamyka mi buzie pocałunkiem - "mała" - i tłumaczy jak dziewczynce - że wie że się denerwuję, że próbuje mi pomóc- ale że go nie słucham i że chce wszystko sama - że dobrze prowadzę, że mi ufa-  tyko że mam słuchać tego co On do mnie mówi a nie wszystkich naraz... i całuje jeszcze raz  - no dobrze - odpowiadam :)
i myślę sobie ze Go uwielbiam  - pasuje do mnie - uzupełnia mnie - kogoś takiego potrzebowałam- kogoś kto potrafi mnie tak uspokoić... to dla mnie nowość...

przy Nim wszystko jest proste... wchodzimy na parkiet - tańczę pierwszy raz od bardzo dawna - czuję się absolutnie szczęśliwa - a  Jego obecność sprawia że w moim  brzuchu  stado motyli rozgościło się na dobre... Obserwuje Go jak tańczy i myślę sobie " boże jak On mi się podoba "...
i cały świat nie istnieje - jest On tylko dla mnie i ja tylko dla Niego... wypełnia mnie radość i poczucie wyjątkowości Jego dla mnie i mojej dla Niego.






7 komentarzy:

  1. ale słodko :) ja się strasznie wkurzam, kiedy prowadzę auto, a pasażerowie doskonale wiedzą co, gdzie i jak powinnam jechać. no jak mi to podnosi ciśnienie! :D i świetnie, że potrafisz się wyszykować w 15 minut - mam tą samą umiejętność i uważam, że to jeden z moich lepszych talentów :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodziutko :)
    Ja bym chciała już dostać to prawo jazdy i kierować. A to jeszcze trzeba podjąć kolejną próbę.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja to widzę trochę tak - choć finał historii uroczy - że gość potrzebował kierowcy na imprezę to po Ciebie zadzwonił, a Ty szybko rzuciłaś wszystko i pobiegłaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uroczo. ;)

    15 minut? Dla mnie żaden problem, zawsze w tyle się szykuje. ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę źle o nim świadczy że zabiera Cię w taki sposób na pierwszą imprezę. Mam nadzieję, że nie opił się chociaż aż tak, żebyś musiała go prowadzić ;)
    Ja prowadziłam samochód z dwoma facetami, na szczęście pijanymi i o dziwo nic mi nie mówili, chociaż tak jak Ty super kierowcą nie jestem ;p Może byli w takim stresie, że nie mogli z siebie wydusić słowa :D
    Ja kiedyś wyszykowałam się 15 minut na imprezę, to była w sumie też pierwsza impreza na jaką mnie zaprosił mój chłopak - ale wtedy prowadził jednak jego kuzyn :P Jakoś się udało uszykować, chociaż swoje zrobiły wysokie szpilki, bo fryzura i makijaż pozostawiały wiele do życzenia xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak już całuje, mając "za rogiem" kolegów, to facet marzenie :)))
    I.. 15 minut? Wow, dziewczyno :)

    OdpowiedzUsuń