czwartek, 27 lutego 2014

tak jakoś...

I przypominam sobie że przecież muszę sobie radzić sama... kiedy tylko dostałam tą wiadomość chciałam z Nim porozmawiać, powiedzieć mu o tym - nawet rozmawialiśmy - ale jakoś rozmowa potoczyła się zupełnie inaczej. Pokazywał mi swoje prace - pomyślałam kilka rzeczy, o których mu nie powiedziałam - jestem jakaś "zachowawcza".
Tłumię w sobie złe emocje - zupełne nie potrzebnie tyle rozmyślam... - cały dzień miałam w głowie to że Ona miała urodziny, zastanawiałam się jakie Jej złożył życzenia, co Jej kupił, jak spędzili ten dzień, jak ją przytulał, ucałował. Ona jest bliską częścią Jego życia, ma na co dzień jego obecność, ma poczucie ważności dla Niego. Ja czuje się taka daleka - już słyszę w głowie to Jego "wcale tak nie jest".
Mam zdolność do zapamiętywania wszystkich złych rzeczy, przykrych słów - potem kiedy zostaje sama - automatycznie przypominają mi się tylko te złe rzeczy... Problem polega na tym że ja chcę znać prawdę, chce to wiedzieć... nie umiem sobie z tym radzić...

Miałam bardzo nie spokojną noc. Brakuje mi biegania - kiedy mogę wyrzucić z siebie wszystkie emocje.
Cały czas tłumaczę sobie, że przecież nic się nie dzieje, że czas pokaże, że spokojnie - i takie tam frazesy.
Nie mam nic takiego co pozwoliłoby mi odetchnąć, złapać dystansu...

I zupełnie nie znoszę się tak czuć - jak jakaś mała nie poradna dziewczynka - nie znoszę...
Ogarnij się kobieto i to już - natychmiast... !!

wtorek, 25 lutego 2014

a co to jest miłość?

Mój zaspany organizm woła do mnie cichutko - kawa, kawa - potrzebuje kawy natychmiast... - ale co się mu dziwić po 3 godzinach snu... więc pije kawę z mlekiem - tzn. mleko z kawą - nazywajmy rzeczy po imieniu... 

Czy moje życie naprawdę musi wyglądać jak jakaś rozpędzona karuzela... ? - no dobrze, na to pytanie powinnam sobie odpowiedzieć sama... 
Mam ochotę na długi spacer po lesie - w słońcu i w ciszy...

Lubię Jego błyszczące oczy - kiedy na mnie patrzy, lubię Jego spontaniczność - kiedy podnosi mnie i kręci w około na środku ulicy, i kiedy namiętnie całuje za rogiem budynku... zaczepne "nie przeszkadzajcie sobie" przypadkowych przechodniów - powoduje u nas atak śmiechu... - nie, nie przestajemy się całować...
Kiedy siedzimy w kawiarni - powietrze jest jakby naelektryzowane, otoczenie mało wyraźne, a pytanie kelnerki "czy można to już zabrać ?" - jest jakby z innego świata... i czuje że ludzie się nam przyglądają, a my chichoczemy,szepczemy twarz przy twarzy - jakbyśmy znali wszystkie tajemnica świata... opowiadamy o lękach, o wspomnieniach, o planach, o rozczarowaniach - i nagle niepostrzeżenie mija 3h - wpatrzeni w siebie, zasłuchani, i żeby być najbliżej jak się da... 
Powrót samochodem jest pełen wygłupów i śmiechu - jak para dzieciaków - a nie dorosłych ludzi... 
Kiedy wtuleni w siebie przy blasku świec rozmawiamy - mam poczucie bezpieczeństwa, bliskości której nigdy z drugim człowiekiem nie czułam... Nasze rozmowy są trudne, czasami bardzo bolesne - słowa które ranią a które trzeba powiedzieć - przecież obiecaliśmy sobie szczerość.. 

Kiedy mnie dotyka przekraczam wszystkie swoje granice... zatracam się w Jego dotyku...

O 3 nad ranem  śmiejemy się do łez z niczego - "bo Ty się śmiejesz". 

Zadziwia mnie bzdurnymi pytaniami "co Ty we mnie widzisz" , albo "dlaczego mnie kochasz" - oczekuje konkretnych argumentów... Tak jakby o uczuciu można było mówić  konkretami... co mam mu powiedzieć? że Jego uśmiech na twarzy - to radość w moim sercu... że interesuje mnie co myśli, co czuje... że rozmawianie z Nim - to przyjemność, że uwielbiam każdy centymetr Jego ciała, że sama Jego obecność powoduje że jest mi porostu dobrze, że patrze na Niego i czuję jak bardzo Go pragnę... że Jego smutek, Jego lęki to mój smutek i mój strach... że czuję jakby był częścią mnie od zawsze... 
Oczekuje ode mnie odpowiedzi w stylu :"kocham Cię za to i za to"...  nie - kocham Cie bo po prostu jesteś...

O 4 nad ranem śmiejąc się sprawdzamy w Wikipedii - co to jest "miłość" 
O 6 nad ranem nie możemy się rozstać - zatraceni jeszcze w kilku minutach namiętności...

sobota, 22 lutego 2014

oblicze zdrady

Ja już chcę być w klubie, tylko tam zapominam o wszystkim...
Chcę żeby muzyka zagłuszyła każdą myśl w mojej głowie...
Chcę poczuć się piękna, chcę czuć się swobodnie - pozwolić ciału wyrazić - to wszystko co skrywa dusza.
Zdradził mnie - jakkolwiek nie mam prawa tak mówić - zdradził mnie.
Choć wcale może nie jest tak źle - obojętność to piękna cecha - jest taka granica za którą można wejść i w tedy już jestem bezpieczna...
Łzy popłynęły same bezwiednie - nie potrafiłam ich zatrzymać - i cały czas sobie powtarzam jak mantrę- uspokój się, uspokój się... cała gama odczuć - strach - to chyba dominujące odczucie...
Nie zauważyłam że coś jest nie tak, nie zauważyłam...
Chciałabym teraz zniknąć na trochę, zniknąć z mojego życia - wszytko mi się poplątało, pomieszało -  już nie wiem co jest dobra a co złe..
Mam ochotę na mnóstwo śmiechu - wbrew temu wszystkiemu - na mnóstwo śmiechu przy dobrej wódce i  z dobrymi ludźmi... Nie chce tego żelu, smutku...
Będzie dobrze, będzie dobrze - podobno jeśli wystarczająco mocno się w coś wieży to to się spełnia - będzie dobrze...
Nie wiem czy można poranić siebie jeszcze bardziej i jednocześnie nie myśleć o niczym innym jak o bliskości z tym człowiekiem.
Mam w sobie jakąś dziwną siłę - takie poczucie że co by się nie stało to sobie poradzę..
Poradzę sobie prawda - niech ktoś mi obieca że nie spłonę w tym ogniu...
Teraz tylko zrobić wszystko żeby pozbyć się tych obrazów Jego dłoni na Jej ciele.

Będę dziś tańczyć - jak nigdy wcześniej.

o walce z wiatrakami

Wybieram się dziś do klubu - potańczyć...
Zamierzam trochę sobie odpuścić, trochę zapomnieć się w tańcu i muzyce... Założyć coś seksownego - nie, nie odkrywającego wszystko- seksownego... bo już chyba trochę zapomniałam jak to jest dobrze się czuć we własnym ciebie.

Ciągle walczę z moimi starymi nawykami myślenia, schematami, poczucia gorszej kiedy zaczynam się bardziej angażować, a obecność "tej drugiej, czy tej pierwszej- zwał jak zwal" w niczym nie pomaga... i bez tej świadomości zazwyczaj popadam w panikę, i taka złość mnie ogrania - co z Tobą kobieto -
Sama dla siebie jestem pełna życia, pomysłów, śmiechu wygłupów,pewności siebie...
Po pewnym czasie przy kimś staje się byle jaka i inna, przestraszona, nieodpowiednia... co się ze mną dzieje?
Wiem, wiem - boję się odrzucenia, potrzebuję stałego potwierdzania swojej wartości, ciągle czuję ze muszę zasługiwać na uczucia i zainteresowanie - i wyszukuje - daje słowo jak jakiś Sherlock Holmes - wszystkiego co utwierdzi mnie w przekonaniu że tak właśnie jest - że jestem byle jaka i że ktoś tracił mną zainteresowanie... Ja to wszystko wiem, że przesadzam, że wymyślam, że kombinuję - a czasami zupełnie nie potrafię tego jeszcze powstrzymać... choć może nie do końca - przynajmniej wiem co ze mną jest nie tak :)
Świadomość - podobno wyzwala i umacnia :)
No dobrze, więc działamy, działamy... wyruszam na kolejną walkę z wiatrakami w mojej głowie - a co trzeba mieć zajęcie w życiu - prawda ?

A prawda jest taka - że trochę jestem przerażona - a z drugiej strony jest mi inaczej, lepiej.

piątek, 21 lutego 2014

wygrałam ;)

Pije kakao - myślę że jest zdecydowanie za słodkie - marudzę...
Za pół godziny zaczyna się lekcja tańca na której powinnam być - dziś wygrało przeziębienie - choć to może wymówka - bo przecież nie czuję się tak bardzo źle - powinnam była pójść.

Zupełnie przez przypadek wygrałam bilet do takiej fajnej Klubokawiarni w moim mieście na pokaz filmów krótkometrażowych nominowanych do Oskara. Długo zastanawiałam się czy iść, miałam ochotę to zobaczyć, ale brakowało towarzystwa i cena biletu moim zdaniem trochę wygórowana... 
Zobaczyłam konkurs, wystarczyło wysłać emalia z tytułem jednego z filmu, i nadesłać go jako 5 lub 3 w kolejności.  Spontanicznie to zrobiłam - no i udało mi się :) Więc teraz bez marudzenia, sama wybiorę się na ten pokaz. Tak sobie pomyślałam, czasami po prostu wystarczy dać szanse losowi - mogłam mieć sto tysięcy myśli  "na pewno nie wygram, nie mam szczęścia " i takie tam, ale jeśli nie spróbujesz to się nie przekonasz - ja spróbowałam i wygrałam :)

Kolejna wspólna przegadana noc - noce są takie nasze, położyliśmy się o 6 rano. Kolejna rozmowa przez Skype - ile tych rozmów już było... zaczynamy o 23 kończymy nad ranem zdziwieni że to już - tak poza czasem... Kłócimy się, śmiejemy się, płaczemy... - intensywność wszystkiego.Chyba z nikim tyle nie rozmawiałam - a może to tylko takie moje złudzenie...
Przeraża mnie ostatnio, to co mówi... kłamstwa, manipulowanie, obojętność - dlaczego mam wierzyć że ze mną jest, będzie inaczej...Mówi mi o tym wszystkim, ja pytam, słucham - mówi że odsłania całego siebie...
Ja próbuje rozumieć, odnaleźć w tych słowach jego- takiego jakiego go znam.
Próbuje się oddalić, nie piszę, nie dzwonię... myślę o Jego czasie z Nią - nie chce przeszkadzać..
Jakie to głupie - przecież kto jak nie On sam - dał mi prawo do obecności w Jego życiu. Myślę że On sam pogubił się bardziej ode mnie.
"Wywróciłaś cale moje życie do góry nogami"

Czuć wiosnę w powietrzu - niesamowite :)

Zrobiłam listę marzeń o tutaj :)

Dość mam marudzenie i bylejakości... 


czwartek, 20 lutego 2014

potrafię kłamać

"Układałaś kiedyś puzzle? Ty jesteś jak ten ostatni element który sprawia że ja czuje się całością. "

"Potrafię kłamać, tak dobrze że, sam w te kłamstwa wierze "

"Już zapomniałem jak to jest bez Ciebie, zapomniałem jaką czuję w tedy pustkę" 

"Czuję się odpowiedzialny za te 8 lat, zmanipulowałem ją... "

wtorek, 18 lutego 2014

...

Piękne słońce dziś, tak wiosennie, radośnie, śmiało wystawiałam twarz do słońca spacerując po znanych leśnych ścieżkach. Towarzystwo również było wyborne, dużo śmiechu, rozmów...
I to zdanie które do tej pory dźwięczy mi w uszach "ale Ty zachowujesz się trochę nie w porządku w stosunku do M. ", a mój stosunek do M. jest bliżej nie określony... jego stosunek do mnie jest również bliżej nieokreślony...  Maile do Kanady płyną regularnie - ale to niczego nie zmienia... złudzeniu bliskości bardzo łatwo można ulec- kiedy ktoś jest daleko...

Czuje się odpowiedzialna za uczucia, współodpowiedzialna za spotkania, za zburzenie porządku codzienności komuś - z kimś innym... 
Okropnie namieszałam... wszystko jest jakiś nie takie - i zastanawiam się jakie bym chciała żeby było "takie"... Coś złego się ze mną dzieje - próbuje nad tym zapanować - i ni cholery mi nie wychodzi...
Cały czas powtarzam sobie, spokojnie, spokojnie, spokojnie - nie dobrze mi już od tego wymuszonego spokoju...
Wiesz- czuje się trochę jak zaplątana w pajęcze sieci - jak w jakimś kokonie, który nie pozwala mi swobodnie oddychać - czym mocniej próbuje to rozerwać, tym ta sieć jest bardziej elastyczna, mocniej do mnie przywiera...

Boże, chyba się przestraszyłam, przeraziłam bliskości... 



piątek, 14 lutego 2014

Walentynki 2014

Co za dzień...

Zmieniłam status na fb. z "wolna" na "w związku" - w ramach głupiego żartu dopisując komentarz:  "w udanym stabilnym związku samej ze sobą " :)
Poruszenie moich "znajomych" tym faktem ogromne... ciekawe kto z nich przeczytał to co napisałam - spodziewam się teraz szemrania i plotek "ale z kim" :) co za ludzie - na żartach się nie znają ;)
plotkowanie, plotkowanie, plotkowanie...
no dobrze - niech im będzie... może pokuszę się jeszcze o jakiś dwuznaczny komentarz... - a co! trzeba dbać o doznania innych :)

Naprawdę próbuje się jakoś ogarnąć - i z uporem maniaka odpycham myśli o tym jak "oni" spędzają walentynki...  - tyle na ten temat...

Dziś nawet nie mam w sobie złości - dorosłość - podejmowanie decyzji i ponoszenie ich konsekwencji...
Staram się być dla siebie przyjacielem, wspierać, rozśmieszać, tłumaczyć, przekonywać..., może jednak tym razem znajdę  w sobie na tyle siły  ażeby zadbać o siebie...

Ciągle się zmieniam - w dobrym kierunku - wiem to - dużo mnie to kosztuje, starania, dbania, pilnowania... - ale czuję że jestem na dobrej drodze - czasami tylko jakieś złe myśli próbują zburzyć ten tak skrupulatnie tworzony porządek... chyba nigdy nie byłam dla siebie - tak dobra- jak jestem teraz... tak po ludzku, po przyjacielsku - pomagam sobie - a nie dołuje.. wiesz jaka to niesamowita siła? że w pewnym sensie mogę na siebie polegać...

Za dwie godziny wychodzę na drugą lekcje tańca - tak zrobiłam to w końcu - chodzę uczyć się tańczyć :)
Choć moja podświadomość próbowała mi wmówić, że pada deszcz, że nie mam ochoty, że dziś walentynki, że wszędzie będzie pełno zakochanych par... ale co z tego - wiem że jak zmuszę siebie do wyjścia z domu - to potem taniec będzie radością nie do opisania...
Bo część mnie która się boi - wolałaby nic nie zmieniać - no bo tak jest dobrze, wygodnie bezpiecznie - mieć marzenia - ale jakoś za bardzo nie próbować "ich ruszać"... ale nie, nie , nie ;)
Chcesz coś zmienić trzeba wyściubić nosa spoza swojej "strefy komfortu"

czwartek, 13 lutego 2014

powinnam

Powinnam być mądrzejsza, powinnam już potrafić nie wchodzić na drogi bez celu... Powinnam umieć zachować umiar pomiędzy zachwytem a ulotnością chwil...
Kolekcjonerka upojeń, zatraceń, znaczeń... kochająca za bardzo, za mocno...
Ty- nie potrafiący tego docenić, zobaczyć.

Zostałam sama poraniona, znów poraniona- a przecież obiecałam sobie że ten ostatni raz- był ostatni...
Dziś jest kolejny... boli mnie - i złość mam w sobie... Na Ciebie, na siebie na Nią...

Bardzo chciałabym potrafić ukoić teraz siebie - przeczekać - pozwolić ażeby czas zrobił swoje... lizać rany - a nie pozwalać Ci na kolejne i następne...

Powinnam przyznać się sama przed sobą- jak na spowiedzi... - godzę się na bycie kochanką... na bycie tą drugą... nigdy nie sądziłam że upadnę tak nisko - smakując tak pięknych chwil...

wtorek, 11 lutego 2014

intymnie...



Chce żeby ktoś odkrył kontur linii mojej twarzy, zbadał luk moich brwi, pocałował rzęsy, zachwycił się kolorem oczu, poczuł miękkość moich ust, znalazł kilka piegów na policzkach i nosie, wplątał palce w moje włosy…
Znalazł wgłębienie na szyi… poczuł delikatność skóry na moim dekolcie, poszukał kilka piegów od słońca na moich ramionach… zbadał wypukłość łokci… odkrył intensywność pocałunku na linii nadgarstków… i we wewnętrznej stronie dłoni…
Z uśmiechem odkrył tajemnice na mojej lewej piersi… zatrzymał się na ich krągłości…
Sprawdził które miejsce na brzuchu łaskocze a które podnieca… dotknął każdy centymetr na moich plecach…
Zagłębił się w miękkość, wilgotność, kobiecość…
Odkrył krągłość bioder… linie ud… zapytał o bliznę na kolanie…  pocałował pieprzyk na mojej łydce…
 I z takim samą zachłannością, zainteresowaniem zapytał dlaczego nie lubię zupy ogórkowej…
Chcę żeby ktoś miał odwagę…
Miał odwagę mnie poznawać…

poniedziałek, 10 lutego 2014

że pogubiona, że nierozważna...
że kompletnie nie wiem co mam robić...
że coś w głowie się dzieje, że serca bardzo nie spokojne...
że szukam drogi, że błądzę - że wracam, cofam się i idę do przodu i znów się cofam...
że dni są bez znaczeń, chwile bez zachwytu...
że bylejakość, że nijakość, że czas przecieka przez palce...

bieszczadzki klimat...

jakiś ponad kilometr drogi przed nami - po oblodzonym i zaśnieżonym szlaku - mocno pod górkę...  pełny plecak mocno ciąży i śpiwór i torba pełna jedzenia... w gęstwinie drzew, nagle pojawia się drewniana chata ze spadzistym dachem, wysokimi schodami... schronisko w Bieszczadach - to tutaj mamy spędzić sylwestrowy pobyt... rządne przygód i nowych ludzi...
dostajemy pokój nr 1... 5 łóżek, mało miejsca - z okna przepiękny widok na Wetlinę... ulokowałam się na górze dwupiętrowego łóżka.. jedno miejsce zajmuje mężczyzna na oko około pięćdziesiątki, samotny, pogodny, uśmiechnięty, miłośnik Bieszczad - można by rzec taki samotny wilk :)   kolejne dwa łóżka zajmuje para - bardzo sympatyczna para..
sala jadalna jest duża, z rządem drewnianych stołów i solidnych ław... ściany pełne bieszczadzkich zdjęć.. i kącik "wolnych książek" - można zostawić książkę albo zabrać- można też poczytać.. kilka planszowych gier, szachy... kącik gitar- można po prostu którąś wziąć i zagrać - jeśli tylko ktoś ma na to ochotę...
bywa tam bardzo gwarno - kiedy akurat jakaś grupa schodząc ze szklaku wstąpi na coś ciepłego - bywa również bardzo spokojnie, błoga cisza koi zmysły... grzane wino nigdzie nie smakuje tak jak tam...
dzień przed sylwestrem zaplanowano ognisko - ogromne ognisko...:)
można było upiec kiełbasę albo jabłka - jak kto woli... ludzie? ludzie byli rożni - bardziej grupami - trzymali się razem... a może my mało otwarte i towarzyskie... szybko poszłyśmy do pokoju...
obok schroniska można było dostrzec rozbite dwa namioty -  spało w nich trzech chłopaków i dwie dziewczyny - ludzie spoza schroniska - przychodzili tylko zjeść coś ciepłego - albo skorzystać z łazienki...
zawsze trzymali się razem...
moje wrażenie - tacy nie osiągalni - przyglądałam się im od czasu do czasu - z ciekawością...