czwartek, 22 stycznia 2015

co się ze mna dzieje ?

Ufffff - czasami mam wrażenie ze ta terapia bardziej mi szkodzi niż pomaga - choć sądzę że to tak powinno być... bo to znaczy że coś do mojej podświadomości dociera, coś się zmienia a moja podświadomość bardzo próbuje się przed tym bronić... skutek? jestem rozpieprzona - w głowie kotłuje się od różnych myśli, skojarzeń... mam w sobie teraz pokłady gniewu - niczym Polska węgla... Nigdy jakoś dobrze nie radziłam sobie ze złymi, negatywnymi emocjami - bardziej tłumiłam je w sobie niż wysyłałam na zewnątrz... łatwiej mi się śmiać w czyjejś obecności - pomimo smutku w sercu - niż płakać- moje łzy są zarezerwowane dla samotności...

Teraz mam w sobie jeden wielki gniew - aż ze mnie kipi... Mam wrażenie że zupełnie przestałam rozmawiać z mamą - po prostu unikam kontaktu - robię to co absolutnie muszę - drażni mnie sama jej obecność.. Ona pije kawę w pokoju - ja zasiadam do śniadania w kuchni, Ona je obiad w pokoju ja w kuchni... omijam ją szerokim łukiem - a na zadawane mi pytania odpowiadam krótko prosto zwięźle i na temat... może to pierwsze próby wyswobodzenia się z jej na mnie wpływu, manipulacji, jej wobec mnie oczekiwań - że będę żyła tak jak ona tego chce... może po prostu potrzebuje takiego czasu daleko - żeby potem mogło być choć trochę normalnie... złapałam się na tym że kilka razy głośno i wyraźnie powiedziałam czego ja chce- jaka jest moja wizja mojej przyszłości - kiedy mama próbowała mi narzucić swoją wizję mojej przyszłości...

Kiedyś myślałam ze to proste - pójdziesz do psychologa pogadasz o co chodzi - on powie swoje i wszystko się zmieni - a gówno prawda za przeproszeniem :) Potrzeba czasu, wytrwałości, wysiłku.. trzeba unieść cały ten ładunek emocjonalny który te terapia wyzwala... trzeba się odsłonić, zobaczyć inny punkt widzenia, zaufać... Trzeba pokonać opór przed zmianą - opór który jest bardzo silny - co czwartek moja podświadomość wymyśla za mnie - naprawdę nie mam na to ochoty - mam blokadę przed każdą sesją... nie słucham tego - jak ja to mówię - wkładam siebie do samochodu i zaworze na miejsce  a potem niech się dzieje co chce -bo ja się uparłam - chce być szczęśliwa... nie chce popełniać poprzednich błędów - nie chce starych utartych schematów... próbowałam radzić sobie z tym sama - nie dałam rady - po prostu - więc poprosiłam o pomoc...

Stoimy na przeciwko siebie - noc - parking ten co zwykle - był już świadkiem nie jednego naszego spotkania, kłótni, całowania, tańczenia czy śmiechu...
krzyczę że ja już tego nie chce - że ciągle mam jej obraz w głowie, że żyję w jej cieniu, że ja już chyba nie dam rady.. a On patrzy na mnie - intensywnie - jakby chciał przeniknąć moje myśli i mówi spokojnie z naciskiem... 
"nie rozumiem mała - kiedyś przychodziła do mnie prawie codziennie, co drugi tydzień nocowała u mnie - i wtedy jakoś sobie z tym radziłaś, byłaś.... a teraz? nie spotykam się z Nią, nie mam Jej- czasem tylko piszemy sms -y - to dla mnie nowa sytuacja - a Ty uciekasz - co się z Tobą dzieje o co chodzi? w czym problem "

co się ze mną dzieje ?

3 komentarze:

  1. Uciekłabym prędko skoro miałabym być tylko kochanką a on jej nie zostawił. I "tylko piszemy smsy" ? phi...Nie można być tą drugą, gorszą, bo czemu miałby się wstydzić zabrać Cię do rodziny? Bo ma wygodniej, dwie kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę Ci poukładania sobie wszystkiego w głowie i sercu, byś była szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Terapia to ciężka praca, niestety, ale daje efekty. Naprawdę warto podjąć trud i pokonać zwątpienie.

    OdpowiedzUsuń