Jak ja bym chciała żeby już było spokojnie, dobrze...
Czasem się zastanawiam jaka jest granica - za którą nie ma już powrotu do bliskości - jaka jest granica po przekroczeniu której uczucie to już za mało by do siebie wrócić - by było choć trochę jak kiedyś...
"zawsze kiedy coś się dzieje uciekasz, nie wiem chcesz się poczuć pożądana, kochana, nigdy nie wiadomo co zrobisz pod wpływem emocji, zraniłaś mnie, nie ufam Ci, kiedy o Tobie teraz pomyślę to czuje niepewność.. "
A ja - ja wyrzucam z siebie szereg oskarżeń, złośliwości, pretensji, żalu...
"Wkurzyłaś mnie dziś - wiesz ", " Przyjedź do mnie, zabierz mnie gdzieś daleko "
Rozmawiamy przez Skype - kilka godzin tak jak dawniej - środek nocy - a my wpatrujemy się w siebie błyszczącymi oczami, raz ze złości, raz z czułości, raz z pożądania - wszystko to się przeplata i miesza...
Czekam na Niego u siebie w pokoju - myślę o tym jak dawno Go tutaj u mnie nie było 2 miesiące... wiem że za kilka minut powinien być - serce płata mi figle puszczając stado motyli w moim brzuchu - jak nastolatka myślę - uspokój się...
Kiedy tylko przychodzi Go przytulam - mocno - mam wrażenie jakby się nigdy nic nie zmieniło - ale się zmieniło... tego czy to zmiana na lepsze czy na gorsze - jeszcze nie wie żadne z nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz