wtorek, 4 marca 2014

...

Źle się dziś czuje fizycznie...
Dni jakoś tak szybko uciekają... - wiosna coraz bliżej...
Jestem jakaś uśpiona, zmęczona dzisiaj.

Wczoraj bardzo zmarzłam na bardzo długim spacerze... Lubię chodzić na spacery z przyjaźnią - dużo śmiechu, wygłupów i żartów, oraz poważnych rozmów o tym co nas boli... Nasza przyjaźń z N. ma wzloty i upadki - teraz jest w lepszej formie - cieszy mnie to.

Zauważyłam ostatnio że kurs tańca - dodaje mi swobody na parkiecie - pomyślałam  że to tak jak z  czytaniem książek - jeśli czytasz masz bogatszy zasób słów - ja zyskuje bogatszy zasób ruchów.
Sobotnia noc - to mimo wszystko była dobra noc - pomimo stłuczki, pomimo myśli o Nim - to była dobra noc. Jedna z tych kiedy choć przez chwilę można zapomnieć o wszystkim. Ubrana w pudrowe dżinsy, trampki i zwykłą bokserkę - czułam się całkowicie swobodnie - w około pełno "zrobionych dziewczyn".

"Lubię Cie - bo Ty jesteś taka radosna " - uśmiecham się tylko - myśląc o tym - jak bardzo miałam smutne serce tamtej nocy.
Taka jestem - uśmiech mam pod skórą. Uśmiecham się mijając się z kimś z drzwiach, uśmiecham się na ulicy, uśmiecham się robiąc zakupy... Pomimo głębokiego smutku w sercu i zapłakanych oczu... Bardzo często -  nawet kiedy coś mnie bardzo boli, nawet jeśli jest to dla mnie trudny czas - ja wśród ludzi potrafię się śmiać głośno i wyraźnie. To nie jest tak że udaję - ja żyje chwilą - kiedy coś mnie boli - jestem smutna - kiedy coś mnie rozweseli - śmieje się głośno.
Nie lubię zatracać się w smutku - nie lubię być "smutna na siłę" , nie lubię powtarzać że "nic mi się nie chce" , nie lubię marudzić...

Moje rany, mój smutek przeżywam bardzo mocna, ale moją radość mój śmiech przeżywam tak samo.

Pierwsza poważna rozmowa o tym co dalej z tatą. Nie wiem jak pomóc moim rodzicom - czuje że się od siebie oddalają. Coraz częściej się kłócą - tato chce zapomnieć o swojej chorobie - mama martwiąc się cały czas pyta jak się czuje - sprzeczka gotowa...
Tato coraz częściej wybiera samotność, mama coraz częściej chodzi ze łzami w oczach... - ja się temu przyglądam i nie wiem co mam zrobić - a czuje że coś powinnam. 

Mój tato jest chory na raka.
Nie, nie chcę słyszeć żadnego "będzie dobrze" , albo "tak bardzo mi przykro" - nie chce tego słyszeć.



4 komentarze:

  1. Moja mama też się kłóciła z tatą jak zachorował. Ale ledwie pamiętam tamte czasy, byłam mała. Umarł gdy miałam 9 lat. Nie mam zamiaru Cię pocieszać, ale rozumiem chyba sytuację w jakiej się znajdujesz. I bardzo Ci współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie powiem ci że będzie dobrze, bo nieraz nie może. moja mama zmarła na raka, spędziłem z nią dużo czasu na onkologii...i mogę ci tylko powiedzieć, że na to przykro mi i uciekanie wzrokiem musisz się uodpornić. założyć grubą skórę i może maski uśmiechu. bo też jemu to będzie potrzebne.
    i jedyne co możesz nieraz zrobić, to być. nie udawać, że nie widzisz, ale być w tym wszystkim. tak żeby ten ktoś bliski o tym wiedział...i w razie czego sam mógł się do ciebie zwrócić. bo tej samotności też dużo potrzeba, smutku. to nieuniknione. ale potrzeba też poczucia, ze ktoś jednak nas nie zostawi, nie będziemy w tym wszystkim sami. przynajmniej...ja tak to widzę. tak to widziałem wtedy i teraz.
    dużo siły życzę. żebyś nie pozwoliła się odtrącić i żebyś nie wychodziła po angielsku. bo potem będziesz sobie tylko pluła w brodę.

    OdpowiedzUsuń
  3. taniec uwalnia i to niesamowicie. dawno nie poczułam takiej wolności. tutaj emanujesz czymś takim.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że w Twoim otoczeniu jest chociaż jedna osoba, przy której nie musisz zakładać maski.

    OdpowiedzUsuń