niedziela, 23 listopada 2014

w garażu...

Chłopaki w garażu? - pytam
to idę do nich na chwilę - tak mam ochotę na trochę śmiechu rozmowy o niczym i sprośne żarty...- skoda że jestem samochodem - bo mam też ochotę na wódkę - od tak po prostu. Więc biegnę do tego garażu - zadowolona... a tam przed drzwiami ogromny, piękny owczarek niemiecki przywiązany na smyczy - co chodzi myślę? - zatrzymuję się w pół kroku i mierzymy się spojrzeniem... przez głowę niczym huragan przelatują myśli - jaka cholera, tu nigdy nie było psa, pomyliłam garaż - czy jak... nie - no garaż na pewno ten sam - słyszę znajome śmiechy w środku... ni to zacząć krzyczeć "pomocy" , ni uciekać - ni co... a pies nie spuszcza ze mnie oczu... głęboki wdech i moim sprawnym okiem mierze długość jego smyczy - dostanie do drzwi ? - czy zdąża czmychnąć niepostrzeżenie... zdecydowanie dostanie do drzwi - zje mnie jak nic - jak będę próbowała się dostać do garażu... ale przecież nie szczeka - patrzy tylko... no nic męska decyzja - robię groźną minę ( tak jakby to pies mógł zauważyć ) i odważnie wchodzę do garażu - a pies nic... uufff - przeżyłam...
Chłopaki witają mnie prawie owacją na stojąco - co to za pies ? pytam od progu oburzona...
Łagodny jak baranek - śmieją się ze mnie - może łagodny ale na baranka nie wygląda... 
I już zamieszanie - miejsce obok piecyka dla naszej beatki i najwygodniejsze krzesło -  niczym dla księżniczki... więc siadam sobie koło piecyka - rozluźniam - opowiadam głupoty... śmieje się z ich żartów i myślę sobie że dobrze mi w tym garażu.. to co gramy w karty? tak jest - gramy w karty :)  
i za każdym razem kiedy ja zostawałam w pojedynku sam na sam - miałam mnóstwo doradców...
Opowiadają o naprawach samochodów - o tym co w którym zrobili - pytają o mój samochód... a ja - jak to ja - zadaje mnóstwo pytań - a dlaczego tak, a nie inaczej...
I nie potrzeba im telewizora, internetu, komórki - jest wesoło...

3 komentarze: