czwartek, 27 listopada 2014

na brązowym fotelu...

Otwierają się drzwi - wychyla się z nich młoda kobieta, z krótkimi włosami w okularach w czarnej oprawce, wysoka, szczupła - "zapraszam" - mówi do mnie...
Wchodzimy do gabinetu - dwa brązowe fotele - opadam ciężko na jeden z nich - po drugiej stronie stolika ona... I wiem że jeśli ja nie zacznę mówić - to będziemy tak siedzieć w ciszy - sprawdziłam ;)

Więc zaczynam jak zwykle ostatnio od " mam wrażenie że nie mam nic do powiedzenia, mam pustkę w głowie " - Pani tylko uśmiecha się do mnie i czeka dalej... Więc jak zwykle to nie przejdzie...
Zaczynam w złości jeszcze raz - " mam wrażenie że ciągle mówię o tym samym, moja mama jest taka a nie inna, nie zmienię jej, nic się nie zmieni , nie sprawię że nagle będziemy ze sobą rozmawiać, nie sprawię że będzie inna" - wyrzucam z siebie jak z karabinu maszynowego - pełna złości.

"obawiam się że tego nie da pani żadna terapia - bo to nie o to chodzi, nie ma pani wypływu na zachowanie pani matki, ale ma pani wpływ na swoją reakcję na to zachowanie, na swoje emocje"

"ale ja zawsze będę reagować w ten sam sposób, bo zachowanie mojej mamy mnie wku,,, " - zatrzymuję się w pół zdania... - a złość kipi ze mnie jak gotujące się mleko z za małego rondelka...

"co pani mówiła - proszę dokończyć - zachowanie pani matki panią... - przeciągał głos i patrzy prosto w moje oczy...

" tak wkurza mnie, denerwuje - wyrzucam z siebie... - ale przecież moja mam nie robi tego specjalnie, ona na swój sposób się stara, ona nie umie inaczej, ona tak była wychowana"  - zaczynam bronić mojej mamy - z poczuciem winy wielkości kosmosu...

" z całym szacunkiem ale nie obchodzi mnie pani matka - tylko pani " - głos nabiera stanowczości, wyższości, wyrazu, siły... - kurcze się pod tymi słowami... " pani złość nie bierze się z niczego - reaguje pani w ten sposób na zaborczość, na kontrole którą stosuje pani matka wobec pani, wyraża pani w ten sposób swój sprzeciw swoje zdanie "

"ale ja to jakie mam relacje z moją mamą przerzucam na wszystko inne w moim życiu- dla każdego czuje się nie odpowiednia, nie taka, nie kochana, nie akceptowana, nie dość dobra, zawsze nie taka jak trzeba... zawsze nie taka jak trzeba - nie chce tego - ale nie wiem jak to zmienić, nie umiem - ja nie dam rady - ciągle mam poczucie winy - że przecież to nie wina mojej mamy... "

"wyobrażam sobie jakie to musi być dla pani trudne, przychodzić tutaj i opowiadać obcej kobiecie - bo przecież jestem dla pani obca - o tym jak pani się czuje i co w pani życiu jest nie tak.  Do tego wszystkiego dochodzi to że pani oczekuje odemnie krytyki i osądzenia - tak jak robi to pani matka - wobec pani - uważa pani że powiem że zachowuje się pani nie odpowiednio, że nie spełni moich oczekiwań, a pomimo tego tu pani przychodzi i jest i mówi. To naturalne w relacji z terapeutą że przerzuca się na niego to co boli, da pani radę "

" ja mam poczucie że zawsze muszę być grzeczna, dobra, spokojna i uśmiechnięta... za każdym razem budzi się we mnie poczucie winy kiedy zachowuje, czuje się inaczej. Kiedy jestem smutna, zła, kiedy ktoś zrobi coś złego wobec mnie - to ja mam przymus przepraszania ze moją taką a nie inną reakcję - czyli ktoś mnie rani a ja przepraszam że mnie boli - pomimo tego że tego nie chce to tak robię - i potem czuje się jak śmieć, że nie jestem w zgodzie z sobą... '

"bo próbuje pani w każdej relacji zasłużyć na akceptację i miłość swojej matki... ciągle się pani stara być dość dobra, spełnić jej oczekiwania wobec Pani.."

"ale ja bym chciała żeby moja mama mnie zaakceptowała - mówię z naciskiem i siła...

"obawiam się że to nie możliwe "

wgniata mnie to w fotel - jakbym próbowała udźwignąć cały świat na swoich barkach...


11 komentarzy:

  1. Byłaś u psychologa? Wybacz, że pytam, ale jestem tutaj pierwszy raz i mocno nie w temacie ;>
    Wiesz, myślę, że często jest tak, że rzeczy, których chcemy, które podświadomie wiemy, kiedy usłyszymy od drugiej osoby, nabierają mocy, myślę, że tak było właśnie w tym przypadku, oswoisz się z tą myślą, będzie bolało, pewnie, nie mówię, że nie, ale poradzisz sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o, a jaki kierunek kończyłaś? :)
    wiesz, ja jestem sama tak naprawdę od 3 lat, już powinnam się przyzwyczaić, ale jakoś mi ciężko, co jakiś czas pojawia się nadzieja, która równie szybko jak się pojawiła - znika, a ja ciągle zostaję z palcem w nocniku. nic na siłę, z takiego wychodzę założenia, ale czasem przychodzą takie dni, kiedy naprawdę trudno jest je wprowadzić w życie.

    i jesteś zadowolona, pomaga to coś faktycznie? ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Złe relacje miedzy dziećmi a rodzicami niestety często odbijają się na późniejszym życiu. Terapia to dobre rozwiązanie, idąc małymi krokami powinna zbudować w Tobie poczucie wartości i odizolować cię od życia jakie prowadzisz. Jestem jak mniemam dorosła, sama podejmujesz decyzje, z pomocą terapeuty możesz stanąć na "własnych" nogach i życ pełnią życia.
    Życzę powodzenia i wytrwałości!

    To piątka! Ja ich gonie, gonie i nadal jestem w tyle, ale to nie takie złe w sumie.

    ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. miałam zajęcia z psychoterapii na studiach... nie ukrywam, że zainteresowała mnie praca psychoterapeuty, może przez to, że lubię słuchać innych. Mam nadzieję, że Tobie pozwoli poprawić stosunki z mamą, ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki żeby coś dały Ci te spotkania!!!!
    Ja trafiłam na nieodpowiednią osobę, bardzo mnie zraziła...
    Powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam swego czasu na paru wizytach, bliżej 10. Jak się trafi dobry psychoterapeuta wiele można zdziałać i poznać swoje wnętrze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio w jakiejś książce czytałam, że u w gabinecie pewnego terapeuty były dwa fotele - czarny i brązowy. I jeśli pacjent wybrał brązowy, to znaczy, że danego dnia nie czuje się tak źle :>
    Nie znam się na psychologii, na terapiach, ale wydaje mi się, że nie Ty jedna powinnaś uczestniczyć w takich spotkaniach. Mamie też mogłyby się chyba przydać. Ale jestem u Ciebie po raz pierwszy i takie odnoszę wrażenie po przeczytaniu tej jednej notki :)
    A poza tym, to wiadomo, że niektóre rzeczy łatwiej powiedzieć całkiem obcej osobie niż dobremu znajomemu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie psycholog nie pomogła, ale Ty chyba trafiłaś na lepszą. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  9. nie chcę obrażać Twojej mamy, ale widzę, że naprawdę sprawia Ci przykrość, wiem śmiem stwierdzić - nie każdy nadaje się na rodzica, widać ona najprawdopodobniej należy do tej grupy ludzi.
    mam nadzieję, że uporasz się z tym, co Cię trapi.

    masz rację, na wszystkich przyjedzie czas, wiara czyni cuda, dodam jeszcze, że każda potwora znajdzie swego amatora, ale po prostu czasem już nie mam sił, czasem dopada mnie smutek i po prostu musiałam to z siebie wyrzucić

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurde, odnoszę wrażenie, jakby to było trochę o mnie...

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba nie potrafiłabym się tak otworzyć przed obcym człowiekiem. Nie lubię naruszać tego co leży w mojej duszy. Ale wiem, że to źle, mam nadzieję, że Tobie pomogą spotkania!

    OdpowiedzUsuń