Pojawiam się i wracam niczym bumerang... bo zawsze lubiłam pisać - ubierać uczucia, zdarzenia ludzi w słowa, wyrazy, zdania..
Chodzę do psychologa... to wszystko potoczyło się tak szybko - i nagle buum - cotygodniowe spotkania i terapia z psychoterapeutką...
I te jej pytania - Dlaczego jest pani dla siebie taka surowa, dlaczego nie pozwala sobie pani na odczuwanie, dlaczego pani siebie o wszystko obwinia, dlaczego pani siebie osądza... dlaczego pani chce mieć nad wszystkim kontrolę... kłuje mnie tymi pytaniami - za każdym razem mam wrażenie mocniej - każe mi oglądać swoje zabliźnione rany i mówi że to nie tak - że źle je posklejałam...
"umarł pani tata- a pani nie pozwala sobie na płacz - okropnie pani siebie traktuje... "
a we mnie taka złość... wiem że każda kolejna wizyta będzie trudna - ale idę, mówię i słucham...
Chcę być szczęśliwa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz